O odpuszczaniu.

O odpuszczaniu.

Bo tak bardzo się napinamy, wytężamy, próbujemy, walczymy, staramy się o…

A ja dziś kontempluję ruch przeciwstawny…zamiast naprężenia – odprężenie, zamiast wysiłu – zrelaksowanie, zamiast starania się – odpuszczanie.

Odpuszczanie nie jest o obojętności, ignorancji czy rezygnowaniu.

Tym bardziej nie jest o porażce, nieudacznictwie.

Odpuszczanie – świadome, z wyboru – daje ogromną moc.

Co więcej, odpuszczając wcale nie przekreślam szansy na piękny rezultat.

Przeciwnie, bywam zaskoczona, że wychodzi lepiej niż wtedy gdy tak bardzo się starałam.

Odpuszczam, a życie przynosi coś innego albo powstaje pusta przestrzeń, w której mogę się zrelaksować, odpocząć od działania i wszelkich wysiłków.

Przestrzeń na bycie…

Zastanawiam się skąd wzięło się tak ugruntowane w nas przekonanie, że działanie, zabieganie o, walka z czy wysiłek ma większą wartość niż postawa przeciwna?

A nawet, że niedziałanie jest wątpliwe moralnie i świadczy o jakimś defekcie woli czy charakteru.

Skąd tyle w nas negatywnych ocen gdy widzimy jak ktoś odpuszcza, wycofuje się…albo gdy to nas samych dotyczy.

Dlaczego praca jest lepsza niż niepracowanie?

Dlaczego posiadanie jest powodem do dumy (czasami pychy…), a nieposiadanie wpędza nas w poczucie gorszości?

Dlaczego staranie i wysiłek jest właściwą postawą, a zostawianie rzeczy swojemu biegowi – nie?

Czytam ostatnio mistyków różnych tradycji (to już drugi rzut takich lektur, pierwszy był wiele, wiele lat temu:).

I wszystko, co się tam magicznego wydarza: wglądy, wizje, spotkania, inspiracje, przemiany…jest nagłe, nieoczekiwane, podarowane.

A więc: niezasłużone, niewypracowane, niewytworzone.

Mistycy raczej nie posługują się słowem odpuszczenie, ale piszą – jakże pięknie! – o oddaniu, porywie miłości, świętym związku….

Sedno sprawy, jak sądzę, polega na tym, że wszelkie nasze wysiłki są z mocy ja (ego) – jego woli, władzy i kontroli.

A to, co najważniejsze, najpiękniejsze i najbradziej prawdziwe raczej nie jest w gestii naszego ja (ego).

Nasze ja musi zejść na dalszy plan, by Coś Większego mogło się przejawić.

I o to chodzi także w odpuszczaniu, oddaniu i poddaniu się: poddajemy się czemuś większemu od nas. Twórczej inspiracji, bogom/Bogu, mocy przyrody, Duchowi….

Nie możemy doświadczyć tego dzięki – tylko i wyłącznie – naszej pracy, rozwojowi, wysiłkowi.

Jeśli zabraknie tego spontanicznego otwarcia, luki, pustej przestrzeni, Nieprzewidywalne nie będzie mogło wejść w nasze życie.

A raczej, cały czas w nim jest, ale my pozbawieni jesteśmy optyki, która pozwoliłaby nam zoabaczyć (doświadczyć, poczuć).

Być może dlatego, że za bardzo pędzimy, działamy, staramy się…?

Jak zwykle: nie wierzcie mi, sprawdźcie sami:)

Leave a comment